Gdy zaczyna się robić widno w odrzańską miejscówkę wchodzą krąpie. Przeszła więc przez głowę myśl, aby przenieść się na dzienną miejscówkę i tak sobie pomyślałem na głos: ciekawe, dlaczego za dnia te leszcze nie biorą (owszem, jakieś tam pojedyncze osobnik i czasami się trafią) Więc kolega na to, że to pewnie chodzi o to, że one za dnia gdzieś uciekają i by trzeba było je znaleźć.
Nie wiem, dlaczego, ale to dało mi takiego pozytywnego "kopa" i postanowiłem, że jeśli są w zasięgu rzutu to zrobię wszystko co jestem w stanie, i dobiorę się do nich -- opowiada Mariusz Drogoś - Owy basen znam dosyć dobrze, więc wiem gdzie są spadki, blaty jak szeroka jest rynna itd. W nocnym miejscu ich już nie ma, wiec na chwilę spróbowałem pomyśleć po "leszczowemu" i stwierdziłem, że nie chciałoby mi się uciekać za dnia gdzieś daleko. Posłałem więc zestaw w rynnę, która jest w bezpośredniej bliskości z nocną miejscówką i... już w pierwszym rzucie mam małego (ok. 35 cm), ale jednak leszcza. Po chwili i kolega trafia pierwszą sztukę. Jest równie mały jak ten mój, ale są i dopóki słońce nie przedrze się przez drzewa mam nadzieję, na kolejne brania.Już wiemy gdzie siedzą, a po niedługim czasie kolega trafia z rynny kolejnego, takiego 40+ cm. "Marudzę", że moglibyśmy złowić jeszcze na koniec po jakiś lepszym. No i mam bardzo powolne branie a po zacięciu, czuję, że to będzie piękny i największy leszcz, tej wyprawy. Ryba próbuje uciec, koszyk wchodzi w zaczep i leszcz zrywa przypon. Po tej rybie nastaje dłuższa przerwa, ale zanim dociera do nas słońce, trafiamy jeszcze po jednym leszczu. Oba mają równo po 54 cm.Gdy przyglądam się mojemu leszczowi nie wierzę własnym oczom. Widzę bliźniaczo podobnie zniekształcony fragment ogona. Od razu przypomniał mi się leszcz, którego złowiłem tutaj... dwa lata temu. Znalazłem te zdjęcie w komputerze zrobiłem porównania. Leszcz to taka ryba, przy której ciężko jest o takie porównania, zwłaszcza po tak długim czasie. Mocno się zmienił, szczególnie ubarwieniem (teraz jest wręcz ciemnobrązowy). Po bardzo dokładnej analizie, jestem na 100% pewny, że to ta sama ryba!Po godzinie 6 łowię ostatniego leszcza. Nieduży, około 40 cm. Gdy słońce już "wchodzi" na nasze stanowisko zaczynają się brania krąpi. Na jeden hak leci więc połówka rosówki a na drugi dwa ziarna kukurydzy. Niedługo po zarzuceniu, mam ciekawe branie, ale ryba jest mało ciekawa. Jest to ok. 30 cm karaś srebrzysty, który miał bliskie spotkanie z zębami.Od tego momentu nawet cała rosówka, nie była w stanie "odpędzić" się od krąpi. Zakładałem na jeden hak kilka ziaren kukurydzy, a na drugi rosówkę, a i tak wyjmowałem krąpie. Nawet takie po kilkanaście centymetrów. Szukałem innych ryb gdzie tylko się dało, ale krąpie były wszędzie.Przed godz. 13 mam kolejne branie. Zestaw mam ustawiony na spadku więc po pierwszym szarpnięciu zestaw turla się w dół, w moją stronę, robiąc luz na żyłce. Widząc to myślę, że to kolejny krąp. Podchodzę więc spokojnie do wędki, robię przycinkę i zaczynam hol. Zestaw był świeżo rzucony, więc w koszyku jest jeszcze pewnie zanęta. Jednak czuję, że i ryba jest większa. Ale, aby się nie "napalać" zbyt mocno mówię do kolegi, śmiejąc się przy tym, że to pewnie większy krąp, taki z 25 cm. Jednak gdy ryba pokazuje się po raz pierwszy z moich ust wychodzą następujące słowa: „łooo, ale płoć!” Tylko mi ledwo śmigła, ale zdążyłem zauważyć jej mały pyszczek i pomarańczowe płetwy. Oczywiście natychmiast sięgnąłem po podbierak i po kilku wybrykach ładna płoć była już moja. Najpierw kilka pamiątkowych zdjęć i czas na mierzenie. Miarka pokazała 42 cm. A więc, "płociowy" cel osiągnięty aczkolwiek, jakiegoś piorunującego wrażenia to ona na mnie nie zrobiła. Myślałem, że taka płoć będzie wyglądać bardziej okazale. Ale nie mam co wybrzydzać. Życiówka poprawiona + pierwszy złoty medal.Ot, taki rodzynek między krąpiami, które brały bez przerwy do wieczora. No, trafiam jeszcze jednego klenia, ale jest mały, niespełna 30 cm. Jest tylko jeden wędkarz, ale jak się okazuje jest też z Lubina i pomógł nam bardzo chętnie. Podjechał do "dziadka" nową terenówką, kable poszły w ruch i o godz. 18, ruszyliśmy w drogę powrotną.Reasumując - mimo,ż za dnia rządził krąp (przeszło 30 sztuk) to udało się złowić kilka innych ryb: kilka kleni (do 41 cm), certę (33 cm), karasia (ok. 30 cm) i płoć (42 cm). Najbardziej nastawiałem się na nocnego leszcza, który dopisał. Przez 3 godziny, udało mi się złowić 9 sztuk, z czego zdecydowana większość miała pow. 50 cm długości. Z rana, udało się dołowić jeszcze 3 osobniki, co łącznie daje dwanaście leszczy. Pewne wnioski się nasuwają, sporo rzeczy się standardowo powtórzyło, ale nie będę wszystkiego pisał - niektóre rzeczy, pozostawię dla siebie kończy Drogoś.